środa, 11 października 2017

Po co nóż w kieszeni?

                                        (Dawne zdjęcie mojej kolekcji, teraz ma zupełnie inny
                                         stan, nastąpiły przetasowania i wielu z nich już nie mam)

        Gdy sięgnę pamięcią w przeszłość i przeanalizuje dotychczasową mą podróż przez życie jestem sobie w stanie przypomnieć co najmniej kilka podobnych sytuacji. Początek nauki w nowej szkole, nauczycielka pyta czy ktoś może pożyczyć nożyczki; ja wyjmuję z kieszenie scyzoryk z nożyczkami. Wypad z nowo poznaną ekipą, ktoś pyta o zapalniczkę w celu otwarcia butelki. Ja mam otwieracz w scyzoryku. Trzeba przeciąć niekoniecznie bardzo równo jakąś kartkę, nie czekając na nożyczki wyjmuję nóż. Wigilia klasowa w gimnazjum gdzie nie było czym pociąć makowca.
To tylko kilka przykładów kiedy to niespodziewaną sytuację, jakiś problem można był rozwiązać przy pomocy noża noszonego przy sobie. Ale jest druga bardzo duża grupa zdarzeń. Zdarzenia zaplanowane, przewidziane czy coś w tym stylu. Gdy mam nóż to idąc do sklepu mogę kupić sobie produkty na kanapkę i wiem, że nie będę musiał rozrywać bułki. Kupując coś w foliowym opakowaniu nie muszę szukać takiego z opcją łatwego otwarcia. Noszenie noża przy sobie upraszcza niektóre sytuacje. Ale to nie jest jedyny powód dla którego nosze nóż. Jest to kwestia o wiele bardziej złożona.

Poczucie gotowości/bezpieczeństwa. Tutaj STOP - mówiąc o bezpieczeństwie nie mówię w żadnym wypadku o walce nożem, grożeniu nim czy nawet wyciąganiu go w chwili zagrożenia. Nie miałem na szczęście nigdy nieprzyjemności w stylu "on miał kaptur i twarde pięści a działo się to w ciemnej uliczce", może wynika to z mojej postury ale mam dość mocne postanowienie iż gdyby taka sytuacja zaszła to noża nie wyjmę. Może doprowadzić do tylko większych problemów. I tutaj koniec o samoobronie nożem. Temat na kiedy indziej. Pisząc o bezpieczeństwie czy gotowości mam na myśli aspekt bycia choć częściowo przygotowanym na nieprzewidziane. Bardzo dobrze koresponduje to ze scautowskim be prepared. 
Nóż/scyzoryk w kieszeni czyni mnie trochę bardziej zaradnym w wielu kwestiach. Chociaż może nie tyle bardziej zaradny bo to nasza cecha/umiejętność a pozwalający lepiej tę zaradność wykorzystać. Tutaj można wymienić dziesiątki przykładów - przelewanie paliwa i potrzeba zrobienia lejka z butelki, szybkie podkręcenie jakiejś śrubki (jeśli to pilne to można poświęcić czubek noża ;) ) czy inne. Mając w kieszeni nóż wiem, że większej liczbie przeciwności jestem w stanie sprostać.

Przyzwyczajenie, bardzo ważny powód dla którego noszę zawsze przy sobie coś ostrego. Z racji że już kilka lat stuknęło odkąd pierwszy raz zabrałem ze sobą scyzoryk gdzieś poza biwak/zbiórkę harcerską to wyrobiłem w sonie pewne nawyki. Kupując różne rzeczy w sklepie nie zwracam uwagi czy mają możliwość łatwego otwarcia. Nie patrzę czy konserwy mają opcję "zawleczki" do otwarcia. Gdy pakuję coś świeżo kupionego do plecaka nie zawsze dbam o to czy wszystkie metki czy inne zawieszki są usunięte. Po prostu nie muszę. Przyzwyczaiłem się do tego że takie sprawy mogę bez problemu załatwić od ręki. Ba, nie tylko ja ale także wielu znajomych i przyjaciół. Wiedzą, że gdy powiedzą "pożycz nóż" poza nielicznymi wyjątkami raczej nie usłyszą "nie mam".

Atrybut/symbol, ostre narzędzie noszone zawsze przy sobie towarzyszy mężczyznom od dawien dawna. Jest to następca odpowiednio łupanego krzemienia, miecza, szabli - niezależnie od okresu historycznego zawsze było coś co służyło do cięcia. Scyzoryk z małym ostrzem w XIX wieku świadczył o potrzebie ostrzenia pióra/trzcinki do pisania. Ale nie tylko w takim sensie jest to symbol. Jestem członkiem sporej społeczności która nosi przy sobie nóż. Nie ważne czy współzależą do forów, grup na facebooku czy jakiś innych form zrzeszających. Tworzymy pewną społeczność, z którą lobię się utożsamiać, także poprzez koszulki czy naszywki.
Nóż jako podstawowe narzędzie survivalowe potrafi także wyróżnić spośród innych ludzi osoby zainteresowane tematyką szeroko pojętego outdooru, buschraftu, survivalu czy prepingu. Kilka ciekawych rozmów rozpoczęło się od tego, że ktoś wypatrzył w mojej kieszeni klips albo ja u kogoś :)

Pasja - nie będę ukrywał, że interesuje się nożami. Tego zresztą już chyba nie da się ukryć, za późno ;)
To już pewnego rodzaju rytuał, że ubierając się staję przed pudełkiem z moją zbieraniną ostrości i zastanawiam się "który dzisiaj". Chyba, że mam rano mało czasu co zdarza się często to z pokoju wychodzi ze mną ten nóż który jest w spodniach od dnia wczorajszego. Noszenie noży, używanie ich, "edecowanie" sprawia mi przyjemność. Mogę gonić króliczka - szukać mitycznego graala, raz na jakiś czas zmieniając konfigurację posiadanych noży. Ostrzenie, praca w skórze, polerowanie - mogłem się tego nauczyć dzięki tej właśnie pasji. Dla niektórych takie hobby może wydać się dziwne ale ja jestem z niego dumny. Już jako młody nastolatek mogłem zaplusowac u mamy ostrząc noże w kuchni. Filatelista (których broń Boże nie potępiam, sam miałem kiedyś epizod zbierania znaczków) może najwyżej poopowiadać o swoim klaserze  ;)

 Mam nadzieję, że rozjaśniłem delikatnie kwestię "po co Ci nóż?".
Wiadomo, ze można by pewnie pisać na ten temat całe eseje, ale ja przelałem na papie... na klawiaturę? na ekran? nie wiem... Przelałem tutaj swe główne myśli dotyczące tego zagadnienia

Pozdrawiam i miłego dnia (lub bardziej adekwatnie do obecnej pory gdy pisze te słowa nocy) :)

PS. W ramach obczajania funkcji tej platformy gdzie piszę dodałem opcję obserwowania. Nie wiem co to daje może jakieś powiadomienia ale pomyślałem,  że o tym wspomnę :)