„Są drogi które tylko łączą ze sobą domy
Są drogi które same z czasem stają się domem.
Być może jest gdzieś taki dom, w którym tylko Ty i ja
Lecz póki co ty swój dom a ja swoją drogę mam.”
Są drogi które same z czasem stają się domem.
Być może jest gdzieś taki dom, w którym tylko Ty i ja
Lecz póki co ty swój dom a ja swoją drogę mam.”
Aldaron, „Fala za falą”
Dla jednych miejsce do którego się wraca, miejsce z którego
się wychodzi.
Synonim Rodziny, dzieci, rodziców. Cztery ściany,
mieszkanie, hacjenda.
Jeden wynajęty pokój, wielki gmach czy kawalerka.
Każdy ma lub powinien mieć taką przestrzeń.
To tutaj powinno być bezpiecznie, bez przygód, a
przynajmniej bez tych niechcianych; niespodziewanych (no dobra te to mogą być i
w domu ale twórzmy sobie taką sielankową wizję).
Gdy zajedziemy po długiej trasie i rozpakujemy plecak bez
zamiaru szybkiego ponownego pakowania towarzyszą nam dwa uczucia – ulga i żal.
Ulga, radość z powrotu. Wreszcie nie jest to mieszkanie gdzieś
na ćwierć gwizdka, tylko przekładanie rzeczy z plecaka/torby do szafki i z
powrotem. Gdy się rozpakowywujemy ma to wymiar symboliczny – zamierzamy osiąść
gdzieś na dłuższą chwilę, chcemy oddać nasze życie pewnym zasadom, normom
obowiązującym wszystkich dookoła. Pożegnać się z pewnym stylem bycia i ponownie
przywitać się; „powrócić” do normy (czymkolwiek ona jest).
Żal za przygodą. Za Wolnością – tą fizyczną, radością z
przemieszczania się, ciągłego ruchu, poczucia pełnego panowania nad sobą,
realnością swych decyzji. Żal za możliwością powiedzenia sobie „jestem daleko
od problemów które zostawiałem za sobą, to nie dzieje się w mym pobliżu, gdzieś
daleko, poradzą sobie beze mnie”
Zawsze przychodzi jednak czas powrotu i zmierzenia się z
rzeczywistością. To jest chyba piękne.
Gdyby nie nawet te nie emocjonujące
wyzwania które życie stawia przed nami w codzienności, szara rzeczywistość dnia
codziennego (kto taką ma? Bo to fajne wyrażenie ale czyje życie jest tak naprawdę
szare?) to nie potrafilibyśmy docenić radości którą daje nam wolność podróży, Z
drugiej stron gdyby nie niewygody trasy to czy docenialibyśmy wspaniałą
rzeczywistość naszego domostwa? Pisze jakbym wrócił
z jakiejś dżungli a ja
nawet nigdzie daleko nie wyjechałem ale psychicznie mój dom był bardzo odległy.
Czy coś takiego… ;)
Odkrywam mój Dom (w każdym znaczeniu tego słowa,
przynajmniej każdym mi znanym) na nowo. Szkoda, ze musiałem na dwa miesiące go
opuścić by taki proces się zaczął ale chyba było warto. Tak świadomy wartości
tych czterech ścian i tego co pomiędzy nimi (nie chodzi bynajmniej o
przedmioty, chociaż cóż móc sięgać po własne książki zawsze przyjemnie ;) )
chyba nigdy nie byłem. Niech żyje spokój w domku. Warto do tego dążyć. I do
tego wracać.
A.
PS. Nie, nie przestałem tutaj pisać, a jak ktoś uważa, że
uzewnętrzniam się jak nastolatek z problemami – no cóż trudno. Tak długo jak
nikogo nie krzywdzę ani nie przeszkadzam komuś to sobie będę tu publikował. Albo tak długo jak mi się to nie znudzi.
A co.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz