wtorek, 27 czerwca 2017

Nocą myśli me niespokojne. Z dzienniczka wychowawcy.

        To jest ten moment. Chwila kiedy muszę przelać swe myśli na papier bo nie mam z kim pogadać. Bynajmniej nie dlatego, że nie mam znajomych ani przyjaciół, co to to nie. Jest już po prostu dość późno a ja siedzę na korytarzu ośrodka w którym jestem na kolonii jako wychowawca. Pilnuje wszystkiego i wszystkich niczym szeryf miasteczka na dzikim zachodzie z tą tylko różnicą, że nie jestem szeryfem a wychowawcą kolonijnym i moim rewirem jest piętro budynku a nie jakaś preria czy co to tam na Wild Wescie jest.
Chciałem pochylić się nad jednym zagadnieniem. Pochwalić zawód (o ile możemy tu o takowym mówić) jakim jest wychowawca kolonijny/instruktor na obozach z dziećmi i młodzieżą. Po pierwsze bardzo fajnie wpisuje się on w moją wizję wolności. Dość mało mnie ogranicza (wiadomo, że trzeba dbać o bezpieczeństwo swych podopiecznych i to jest najważniejsze, poza tym trzeba realizować program), sprawia mi to olbrzymią satysfakcję (nie wiem co może równać się z sytuacją gdy dzieciak, który na początku obozu najbardziej tęsknił za rodzicami i nie chciał w niczym uczestniczyć bo przecież "ja chcę do domuuu..." ostatniego dnia mówi, że mógłby tu jeszcze zostać), pozwala odwiedzać nowe miejsca, często bardzo ciekawe i ładne. Podczas obozów zwłaszcza tych ze starszymi dzieciakami mam okazję dzielić się moimi zainteresowania, pasją do spędzania czasu w lesie i związanego z tym umiejętności. Roboczo mogę to nazwać "instruktor od zajęć survivalowch" (szkoda, że nie instruktor survivalu, nieskromnie powiem, że wiedzy i umiejętności mi nie brakuje zarówno samych technik przetrwania, jak i praktycznego ich przekazywania, jednak nigdy nie dorobiłem się papierka. Muszę to w najbliższym czasie nadrobić). Upraszczając wszystko skrócę to w pięknych słowach - dostaje pieniądze za coś co lubię robić i sprawia mi przyjemność. Brzmi jak marzenie co? A ja to realizuję. Wiadomo, że idealnie; sielankowo nie jest zawsze może trafić się jakiś problemowy uczestnik czy kłopotliwa sytuacja jednak wszystkie zalety takiego zajęcia przysłaniają mi te nieliczne wady. A jeszcze lepiej powiedzieć wyzwania :)
Żałuje jedynie, że jest to praca raczej sezonowa, lato zima więcej pracy w tym zawodzie ni ma. Oczywiście są zielone szkoły czy wycieczki integracyjne ale to już nie to samo. Nie ma się takiej relacji, więzi z uczestnikami. No i jeśli ktoś np. studiuje dziennie to prawie zupełnie dyskwalifikuje go to w  śródrocznej pracy.
Uff, chyba powoli mogę iść się kłaść, wszystkie dzieciaczki śpią. A i po zapisaniu tego wszystkiego mniej myśli telepię się we łbie, może łatwiej będzie zasnąć. W końcu czeka mnie pracowity dzień pełen wrażeń a i na jutrzejszy wieczór mam sporo zaplanowane - ogarnianie spraw innych obozów na które jadę do pracy, dwóch wyjazdów harcerskich i pewnie miliona innych spraw. Teraz już nie dam rady.
Powodzenia w życiu Wam życzę i do zobaczenia na Szlaku!
A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz