(tu miało być super
zdjęcie ze wszystkimi narzędziami o których będzie mowa ale koleś który je zrobił
prze przypadek je usunął, więc niema)
Nóż – wiadomo podstawowe narzędzie każdego leśnego
człowieka. O tym teraz pisać nie będę, ale trzeba sobie uświadomić sobie jeden
fakt. Tak jak każde inne narzędzie nie jest nieskończenie uniwersalny. Ma swoje
ograniczenia.
Jednak z pomocą mogą nam przyjść bardziej wyspecjalizowane
narzędzia, troszkę mniej uniwersalne ale lepsze w tym co jest ich
przeznaczeniem. Zacznijmy od krótkiej charakterystyki każdego z nich:
Piła – w tym ujęciu o którym mówię; narzędzie służące do
cięcia, pozostawiające mały odpad; czyli tracimy małą ilość ciętego materiału. Pozwala
na precyzyjne cięcie, dokładnie w miejscu którym chcemy. Przy używaniu
popularnej piły z Lidla lub Laplandera możemy mówić też o małej wadze i
łatwości w przenoszeniu bez konieczności użycia pokrowca. Ważną jej zaletą jest
to że można nią cicho pracować.
Raczej nic poza piłowaniem nią nie zrobimy, chyba że
rozczeszemy brodę taktycznego drwala albo przeprowadzimy amputację…
Maczeta – przerośnięty nóż na sterydach. Zazwyczaj
zakrzywiona w jedną lub drugą stronę (np. khukri). Stworzona do pracy w dżungli
ale i w lasach naszego klimatu można nią podziałać. Drzewa o dużej średnicy
będzie ścinać się dość ciężko ze względu na stosunkowo mała masę własną
narzędzia, ale np. do obcinania gałęzi dla mnie lepsza od siekiery. Jest
bardziej uniwersalna od piły i siekiery – maczetą od biedy okorujemy drzewko,
zrobimy sobie kanapkę, otworzymy konserwę (ok., wiem że Wy zdolniachy piłą i
siekierą konserwy otworzycie ale nie mówimy o skrajnych wypadkach ;) ) czy coś
zastrugamy.
No i jeśli gdzieś w polskim lesie akurat znajdziesz
nieprzebytą gąszcz pełną lian to może się przydać. No i powodzenia w
poszukiwaniach J
Aha – podobno dobra na zombiaki.
Siekiera – podstawowy element wyposażenia każdego
hipsterskiego drwala do sesji zdjęciowej. Kawał żelaza osadzony na trzonku
(definicja pasuje też do noża ale nic na to nie poradzę) o zazwyczaj większej masie niż wymienione wcześniej dwa narzędzia. Jest bardziej energiochłonna w
użyciu od piły. I głośniejsza w użyciu. Ale przy jej pomocy możemy przyśpieszyć
proces strugania czy rzeźbienia. Lepiej od maczety sprawdzi się w ścinaniu drzew,
w przeciwieństwie do piły pozwoli np. zaostrzyć od razu przecinany kołek. Może
zastąpić młotek.
Teraz przychodzi ważna kwestia kiedy zabrać które narzędzie?
Oczywiście możemy zabrać je wszystkie ale Włóczykij nie byłby dumny. Oczywiście
na stacjonarny wypad, obozowanie, szkolenie czy event z chwaleniem się sprzętem
można. Ale na normalne wyjście to po pierwsze zastanowiłbym się czy w ogóle nie
wystarczy nam zwykły nóż, lub po prostu jakiś większy kozik (jakiś Glock, SRK
czy cuć). Jeśli stwierdzamy że potrzebujemy czegoś większego to ja generalnie
stosuje taką zasadę:
Piła – tam gdzie jest coś budowane, jakieś schronienia czy
inne konstrukcje. Gdy obozuje bardziej na dziko i nie chcę zwracać aż tak na
siebie uwagi głośnym rąbaniem. Gdy prowadzę jakieś zajęcia z młodzieżą czy
dzieciakami to łatwiej ich nauczyć bezpiecznego dla siebie i innych użycia
piły. Przynajmniej z mojego doświadczenia.
Siekiera – tam gdzie musze pozyskać dużo opału. Do
działalności buschraftowej – robienia kubeczków), łyżek, kuks. Gdy przewiduje
pozyskiwanie drewna ścinaniem drzew. Jeśli mam dostępny przygotowany wcześniej
opał (np. jakieś wiaty i miejsca ogniskowe) do przygotowania drobniejszych
szczap.
Maczeta – hmmm. Właściwie to tę którą mam kupiłem głównie
dla potrzeby posiadania która mną wtedy targnęła. Zabieram często w towarzystwie
piły jako uzupełnienie. Jeśli chcę ograniczyć ilość narzędzi to scyzoryk z piła
plus maczeta tworzą ciekawą konfigurację. Przydatna w niektórych pracach
pionierskich – np. bardzo fajnie radzi sobie jako zastępstwo ośnika.
Zdarza mi się zabierać wszystkie trzy te narzędzia ale są to
zazwyczaj szkolenia na których przedstawiam te zagadnienia które tu po krotce
omówiłem. No i na takie wypady typowo „sprzętowe” gdzie pakuje wszystko co mi
wpadnie w łapy by potem tego użyć i przy okazji przewietrzyć część zbioru. Ale w
związku z planowaną redukcja ilości ekwipunku chyba nie będę miał już takich
potrzeb.
Może kogoś skłoniłem do refleksji nad tymi trzema z pozoru
służącymi do tego samego narzędziami ale jakże innymi. W przyszłości wrócę mam
nadzieję jeszcze do tego tematu ale to chyba dopiero we wrześniu gdy wrócę na
domowe pielesze, będę miał dostęp do aparatu, całego asortymentu mego sprzętu a
wcześniej porządnie się wyśpię ;)
Pozdrawiam
A.
PS. Jak będzie przestój w publikacji wpisów to znaczy że tam
gdzie jadę nie ma zasięgu, ale mogę zbierać praktyczne doświadczenia które mogą
mieć wpływ na to co napiszę ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz