czwartek, 6 lipca 2017

Piła, siekiera czy maczeta? Przegląd części narzędzi buschraftera




(tu miało  być super zdjęcie ze wszystkimi narzędziami o których będzie mowa ale koleś który je zrobił prze przypadek je usunął, więc niema)



Nóż – wiadomo podstawowe narzędzie każdego leśnego człowieka. O tym teraz pisać nie będę, ale trzeba sobie uświadomić sobie jeden fakt. Tak jak każde inne narzędzie nie jest nieskończenie uniwersalny. Ma swoje ograniczenia.
Jednak z pomocą mogą nam przyjść bardziej wyspecjalizowane narzędzia, troszkę mniej uniwersalne ale lepsze w tym co jest ich przeznaczeniem. Zacznijmy od krótkiej charakterystyki każdego z nich:

Piła – w tym ujęciu o którym mówię; narzędzie służące do cięcia, pozostawiające mały odpad; czyli tracimy małą ilość ciętego materiału. Pozwala na precyzyjne cięcie, dokładnie w miejscu którym chcemy. Przy używaniu popularnej piły z Lidla lub Laplandera możemy mówić też o małej wadze i łatwości w przenoszeniu bez konieczności użycia pokrowca. Ważną jej zaletą jest to że można nią cicho pracować.
Raczej nic poza piłowaniem nią nie zrobimy, chyba że rozczeszemy brodę taktycznego drwala albo przeprowadzimy amputację…

Maczeta – przerośnięty nóż na sterydach. Zazwyczaj zakrzywiona w jedną lub drugą stronę (np. khukri). Stworzona do pracy w dżungli ale i w lasach naszego klimatu można nią podziałać. Drzewa o dużej średnicy będzie ścinać się dość ciężko ze względu na stosunkowo mała masę własną narzędzia, ale np. do obcinania gałęzi dla mnie lepsza od siekiery. Jest bardziej uniwersalna od piły i siekiery – maczetą od biedy okorujemy drzewko, zrobimy sobie kanapkę, otworzymy konserwę (ok., wiem że Wy zdolniachy piłą i siekierą konserwy otworzycie ale nie mówimy o skrajnych wypadkach ;) ) czy coś zastrugamy.
No i jeśli gdzieś w polskim lesie akurat znajdziesz nieprzebytą gąszcz pełną lian to może się przydać. No i powodzenia w poszukiwaniach J Aha – podobno dobra na zombiaki.

Siekiera – podstawowy element wyposażenia każdego hipsterskiego drwala do sesji zdjęciowej. Kawał żelaza osadzony na trzonku (definicja pasuje też do noża ale nic na to nie poradzę) o zazwyczaj większej masie niż wymienione wcześniej dwa narzędzia. Jest bardziej energiochłonna w użyciu od piły. I głośniejsza w użyciu. Ale przy jej pomocy możemy przyśpieszyć proces strugania czy rzeźbienia. Lepiej od maczety sprawdzi się w ścinaniu drzew, w przeciwieństwie do piły pozwoli np. zaostrzyć od razu przecinany kołek. Może zastąpić młotek.


Teraz przychodzi ważna kwestia kiedy zabrać które narzędzie? Oczywiście możemy zabrać je wszystkie ale Włóczykij nie byłby dumny. Oczywiście na stacjonarny wypad, obozowanie, szkolenie czy event z chwaleniem się sprzętem można. Ale na normalne wyjście to po pierwsze zastanowiłbym się czy w ogóle nie wystarczy nam zwykły nóż, lub po prostu jakiś większy kozik (jakiś Glock, SRK czy cuć). Jeśli stwierdzamy że potrzebujemy czegoś większego to ja generalnie stosuje taką zasadę:



Piła – tam gdzie jest coś budowane, jakieś schronienia czy inne konstrukcje. Gdy obozuje bardziej na dziko i nie chcę zwracać aż tak na siebie uwagi głośnym rąbaniem. Gdy prowadzę jakieś zajęcia z młodzieżą czy dzieciakami to łatwiej ich nauczyć bezpiecznego dla siebie i innych użycia piły. Przynajmniej z mojego doświadczenia.

Siekiera – tam gdzie musze pozyskać dużo opału. Do działalności buschraftowej – robienia kubeczków), łyżek, kuks. Gdy przewiduje pozyskiwanie drewna ścinaniem drzew. Jeśli mam dostępny przygotowany wcześniej opał (np. jakieś wiaty i miejsca ogniskowe) do przygotowania drobniejszych szczap.

Maczeta – hmmm. Właściwie to tę którą mam kupiłem głównie dla potrzeby posiadania która mną wtedy targnęła. Zabieram często w towarzystwie piły jako uzupełnienie. Jeśli chcę ograniczyć ilość narzędzi to scyzoryk z piła plus maczeta tworzą ciekawą konfigurację. Przydatna w niektórych pracach pionierskich – np. bardzo fajnie radzi sobie jako zastępstwo ośnika.


Zdarza mi się zabierać wszystkie trzy te narzędzia ale są to zazwyczaj szkolenia na których przedstawiam te zagadnienia które tu po krotce omówiłem. No i na takie wypady typowo „sprzętowe” gdzie pakuje wszystko co mi wpadnie w łapy by potem tego użyć i przy okazji przewietrzyć część zbioru. Ale w związku z planowaną redukcja ilości ekwipunku chyba nie będę miał już takich potrzeb.
Może kogoś skłoniłem do refleksji nad tymi trzema z pozoru służącymi do tego samego narzędziami ale jakże innymi. W przyszłości wrócę mam nadzieję jeszcze do tego tematu ale to chyba dopiero we wrześniu gdy wrócę na domowe pielesze, będę miał dostęp do aparatu, całego asortymentu mego sprzętu a wcześniej porządnie się wyśpię ;)

Pozdrawiam
A.

PS. Jak będzie przestój w publikacji wpisów to znaczy że tam gdzie jadę nie ma zasięgu, ale mogę zbierać praktyczne doświadczenia które mogą mieć wpływ na to co napiszę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz